„Gdzie patyki tam wyniki” i przynętowe straty, które bolą – oj jak bolą. Zwłaszcza w kraju, w którym wobler potrafi kosztować pół „dniówki”. Dlatego podczas, gdy nad Tamizą Anglik macha ręką na straconą „lure”, a nad Renem Muller radośnie szprecha: „Nichts ist passiert”, ja w subtelnym,
polskim stylu (ku&*#!) myślę jak tu wydobyć moje 50 zł (+ dycha za przesyłkę) ulokowanych w tkwiącej pod wodą przynęcie. I wiecie co? Często mi się to udaje. Jak uwolnić przynętę z zaczepu? Zaczynamy!
Pierwsza ważna zasada: dobre ustawienie hamulca.
Do grubych zaczepów, bo o takich tu będę pisał, w jednej kwestii podchodzę tak jak do grubych ryb
– ustawiam odpowiednio hamulec.
Na dokręconym na maxa możesz dokonać jedynie dwóch rzeczy: zerwać dużą rybę (i będzie smuteczek), albo „stracić” konkretny zaczep i stracić (bez cudzysłowu) konkretnego killera (i wtedy też smuteczek).
Druga ważna zasada.
Uwalniania przynęty nie zaczynaj z pozycji, w której się znajdowałeś, gdy ją zaczepiłeś. Osie kotwic podczas prowadzenia przynęty są ustawione równolegle do osi przynęty (z pewnym odchyleniami co prawda, ale jednak) i też często w tej pozycji wbijają się w przeszkodę.
Stojąc w tym samym miejscu, trzymając wędkę w ten sam sposób, będziesz oddziaływał na kotwice siłą, która będzie je wbijała w przeszkodę (będziesz napychał na nią zadziory haków). Nie możesz tak robić.
Przestaw się o kilka kroków w bok. Możesz też zyskać te kilka stopni odchyłu żyłki manewrując odpowiednio wędką.
Te dwie zasady są bardzo ważne. Zaczynaj zawsze od ustawienia hamulca i kąta żyłki. Gdy to już
zrobisz nastanie czas na pracę stricte prowadzącą do uwolnienie przynęty.
Jak uwolnić przynętę z zaczepu? – ogólna filozofia.
Zazwyczaj sytuacja wygląda tak.
Wobler w wodzie, wędkarz nad brzegiem – zaczynamy przestawienie. Wędkarz macha wędą – koniec
filmu. Przynęty „nima” – no „nima”, bo jak ma być?
Przyznać się wędkarze, kto zacinał… zaczep? Kto tak czasem robi? Odwagi. Mi to się zdarzyło.
Najgorsze co możesz zrobić to już na starcie próbować wyrwać przynętę na siłę. Analogia łowienia dużej ryby i uwalniania przynęty skończyła się na ustawieniu hamulca. Nie zacinajmy pni, konarów i innych takich. Zaczep to jednak nie ryba. Naprawdę.
Przynętę uczepioną tak, że „ani ruszy” należy wydostawać powoli. Siła wywierana przez grot kotwicy
na zaczep powinna być na jak najmniejsza.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz – drgania, które przekazywane są do kotwicy przez żyłkę. Skąd się one biorą? Każdy z nas posiada narzędzia do ich wytworzenia – są to ręce.
Jak uwolnić przynętę z zaczepu? – metoda 3 kroków.
Stoisz nad rzeką, a gdzieś w niej jest Twoja ulubiona przynęta. Dobrze wyregulowałeś hamulec i odpowiednio się ustawiłeś. Już niedługo odzyskasz swoje kilkanaście złotych!
Krok 1
Podczas tego manewru wędzisko musi znajdować się cały czas w pozycji neutralnej.
Uchwyć w rękę wędkę, a drugą ściągnij zwisającą luźno żyłkę aż do momentu, w którym poczujesz opór. Puść żyłkę.
Robiąc tak oddziałujesz na przynętę drobnymi drganiami, dzięki którym już teraz możesz uwolnić ją z zaczepu. Jeżeli jednak tak się nie stanie musisz do drgań dołożyć nieco siły.
Krok 2
Uchwyć w rękę wędkę, a drugą ściągnij zwisającą luźno żyłkę, aż do momentu, w którym poczujesz opór. Następnie pociągnij wędzisko tak aby wygięło się w lekką parabolę. Puść żyłkę nie wykonując żadnego ruchu ręką trzymającą wędkę – kij powinien powrócić do pozycji neutralnej.
Krok 3
Dalej nic? Czas na najgrubszy argument.
Zacznij tak jak wcześniej: chwyć wędkę, ściągnij żyłkę, do momentu gdy poczujesz opór. Wygnij
wędkę w parabolę. Puszczając żyłkę wykonaj lekki ruch ręką trzymającą wędzisko – taki jakbyś chciał zaciąć. Żyłka przez cały czas powinna być napięta.
Jak uwolnić przynętę z zaczepu? – dodatkowe sugestie.
Potrafię spędzić nad jednym zaczepem 10-15 minut. Powtarzam każdy ruch kilka/kilkanaście razy, a gdy to nie przynosi to efektów… nie poddaję się: dokręcam lekko hamulec i zaczynam od nowa.
Później reguluję go raz jeszcze. W sytuacji gdy wszystko zawodzi, wtedy już ustawiam go na maksa i powtarzam jak mantrę: ściągam żyłkę, puszczam, ściągam żyłkę, puszczam itd.
Czasem się udaje, czasem nie. Zdecydowanie jednak taka metoda jest skuteczniejsza niż „ganianie much” – bo tak właśnie, jakby się przed insektami oganiali, wyglądają często wędkarze walczący z zaczepami.
Przestaw się z miejsca w miejsce, reguluj hamulec.