Trafny wybór łowiska to początek wędkarskiego sukcesu, a dobre łowisko to takie, w którym są ryby – banalne. Sprawa pozornie prosta staje się jednak czasem skomplikowana na tyle, by uniemożliwić nam skuteczne wędkowanie. Problem nie istnieje w momencie gdy wybieramy spośród łowisk, na których już wędkowaliśmy. Znamy je, więc i wiemy jaki rybostan nam oferują oraz jakie możliwości połowu możemy na nich zastosować. Bardziej zawile zaczyna robić się dopiero gdy interesujące nas akweny znane są nam tylko z nazwy. A więc jak wybrać łowisko?
Wyboru łowiska dokonać możesz na dwa sposoby: ze względu na technikę, którą będziesz wędkował lub pod rybę, jaką chcesz złowić.
Dziś zajmiemy się drugim zagadnieniem, a więc dowiesz się co powinieneś zrobić, a czego robić Ci nie wolno, gdy poszukujesz łowiska mając już upatrzony cel – rybę, na którą chcesz polować. Nie ukrywam, że jest to najczęściej przeze mnie wybierana opcja, gdyż przynosi bardzo dobre efekty. Świadomość tego co „czyha na nas” na danym zbiorniku jest bardzo przydatna, pozwala lepiej dobrać metody połowu do konkretnego gatunku ryb. Natomiast dobieranie ryb do metod jest dla mnie drogą nie dającą satysfakcji: robię to co umiem najlepiej i łapię ryby – nie te, które chcę, ale te które akurat są. Wolę poświęcić czas, aby łowić z pełną premedytacją konkretne gatunki ryb – ucząc się jednocześnie nowych technik.
Wyboru łowiska nigdy nie zaczynaj od… zbierania informacji na jego temat.
Na samym szczycie hierarchii rzeczy, które musisz poznać jest ryba. Skoro ze względu na nią szukasz miejsca, w którym będziesz wędkował, to musisz wiedzieć jakie posiada preferencje co do miejsc, które obiera na swój dom.
Wody dzielą się przede wszystkim na płynące i stojące. Nie możesz szukać ryb typowo rzecznych w jeziorach, ani odwrotnie, dlatego ta podstawowa wiedza jest równie ważna jak bardziej specjalistyczne zagadnienia. Ba, może nawet ważniejsza, bo jeżeli będziesz szukał, powiedzmy kleni w stawie, to w gruncie rzeczy nie tylko sobie „pozamiatałeś”. Zmarnujesz dodatkowo mnóstwo czasu na coś abstrakcyjnego, by i tak na końcu stwierdzić: to niemożliwe. Dlatego dowiedz się najpierw czy cel Twoich łowów żyje w wodach stojących czy płynących.
Rzeka rzece nierówna.
Ani jeziora jeziorom. Nie tylko ze względu na długość czy powierzchnię, ale i inne cechy – a te decydują o tym, jakie gatunki ryb je zamieszkują. Dowiedz się więc jakie to cechy. Być może obiekt Twojego pożądania lubi płytkie, muliste akweny, ale możliwe też, że woli przebywać w czystej wodzie, na znacznych głębokościach. Są ryby, które uwielbiają pławić się w bystrym nurcie dobrze napowietrzonej wody, ale i takie które wzdrygają się prądów rzecznych i oblegają starorzecza czy rozlewiska. Jedne stołują się na podwodnych łąkach, drugie buszują w głębokiej toni chwytając to co niesie ze sobą woda, a jeszcze inne oblegają podwodne górki w oczekiwaniu na nieświadome niczego ofiary.

Stołówka wielu gatunków ryb.
Musisz wiedzieć jakie warunki bytowe preferuje ryba, a potem pod tym właśnie względem dokonać wyboru łowiska. Im większa będzie Twoja wiedza, tym większa szansa na znalezienie odpowiedniego akwenu.
Spójrz też na swojego przyszłego rywala pod kątem czysto wędkarskim. Na jakie przynęty będziesz łowił oraz jakimi metodami się posłużysz? Wykorzystaj wiedzę innych oraz własne doświadczenia. Te informacje przydadzą Ci się jeszcze później – w ostatnim etapie poszukiwań łowiska.
Dziesiątki jezior i pustka w głowie (w wielu łowiskach też).
Wiesz już czego szukasz, a więc szukaj!
W samym Olsztynie mam do dyspozycji 15 jezior. Piętnaście! Gdybym doliczył do tego wody oddalone powiedzmy o 30 km od miasta (łącznie z rzekami) otrzymał bym jakąś zawrotną liczbę potencjalnych super łowisk. Bo teoretycznie może być takim każde, a w rzeczywistości zaledwie jakaś ich część.
Uprość więc sobie ten etap.
Bądź nowoczesny. Popytaj ludzi (prawdziwych i „wirtualnych”), szukaj informacji na forach internetowych. Pamiętaj przy tym, że wędkarze łowią taaakie ryby, z tyyych konkretnych jezior i tyyyci tyci ciurków. Nie wierz więc we wszystko czego się od nich dowiesz, ale i nie bagatelizuj zebranej w ten sposób wiedzy. Część informacji jest z pewnością prawdziwa. Zajrzyj też na strony oferujące opisy łowisk czy portale/encyklopedie. Przede wszystkim jednak pofatyguj się osobiście nad interesujące Cię łowiska. To czego się dowiedziałeś musisz przecież porównać z rzeczywistością.
Skorzystaj ze wszystkich możliwych dróg, a już na początku swojej przygody z łowiskiem (zanim nawet nad nim się pojawisz) zdobędziesz wiele cennej wiedzy o nim.
Ale zanim wybierzesz się nad wodę dowiedz się czy w ogóle sobie powędkujesz.
„Ustrzeliłeś” fajny akwen? Jezioro, rzekę, staw czy jakikolwiek inny? Super. Byłoby jednak jeszcze lepiej gdybyś mógł na nim łowić. Rozeznaj się czy w ogóle istnieje taka możliwość, bo może akurat wybrane przez Ciebie leśne jeziorko jest własnością Lasów Państwowych, a te nie udostępniają wszystkich swoich wód do wędkowania. Może też znajdować się pod jurysdykcją klubu wędkarskiego czy jakiegoś stowarzyszenia i krąg ludzi, którzy mogą „pomoczyć kija” jest bardzo ograniczony. Nie musisz mieć przecież chęci wstąpić do niego, a że nie jesteś kłusolem, więc nie warto tracić czasu.
Rekonesans to rzecz święta!
Łowisko ma potencjał ku temu, aby pływały w nim „Twoje” ryby i jest (co sprawdziłeś niedawno) ogólnodostępne. Musisz więc zrobić ostatni krok i ocenić akwen „na żywo”. Możesz połączyć to z wędkowaniem. Czemu nie?! Osobiście wolę jednak skupić się w tym czasie na obserwacji, choć zawsze mam ze sobą wędkę. Dlaczego? Zaraz powiem.
Dokonuję zazwyczaj zwykłego, ale jak najdłuższego, spaceru wzdłuż/wokół akwenu i notuję w pamięci miejsca, które mają potencjał. Może to być, na łowiskach o utrudnionym dostępie z brzegu, już sama luka w pasie trzcin. Zazwyczaj szukam jednak czegoś więcej i bardzo często to znajduję: roślinność zanurzona, znajdujące się pod wodą obiekty, ślady bytności ryb, a nawet same ryby. Mówiąc prościej, rozglądam się za miejscami, w których teoretycznie powinny one przebywać.
Już po zakończeniu obchodu, a czasami w jego trakcie, sonduje miejscówki (i po to mi ta wędka). Sprawdzam w jaki sposób ukształtowane jest dno. Czasem znajduję dołki czy rynny, a innym razem płaskie i nieurozmaicone powierzchnie. Miewam problemy z wyciągnięciem gruntomierza z zarośli i mułu. Czasem spada na twarde dno. Mając te informacje zestawiam je sobie w głowie z posiadaną już wiedzą na temat preferencji ryb i wiem jakie techniki (z tych najlepiej sprawdzających się przy połowach ryb, na które się nastawiam) zastosuję oraz gdzie konkretnie będę wędkował.

Prosty zestaw do gruntowania: krętlik, spławik i kulka ołowiana na końcu żyłki.
Też będziesz to wiedział, ponieważ nie poszedłeś na łatwiznę i zamiast rzucać się na oślep od jeziora do jeziora, od rzeki do rzeki, krok po kroku dokonałeś odpowiedniego rozpoznania. Wiesz jaką rybę chcesz łowić i znasz jej preferencje. Znalazłeś odpowiadający jej wymaganiom akwen, a teraz miejsca jej teoretycznego przebywania.
Nie pozostaje Ci więc już nic więcej jak sprawdzić wybrany akwen w praktyce. Powodzenia!